W Polsce i nie tylko dość spopularyzowana jest historia miłosna opowiedziana wokół losów Elżbiety Bawarskiej, zwanej Sissi. Ta z Tyrolu jest mniej znana, ale też zgoła inna.
Arcyksiążę Ferdynand II Habsburg (niektórym kojarzyć się może jako kandydat do tronu polskiego po śmierci Stefana Batorego) powinien był właściwie pojąć za żonę francuską albo portugalską księżniczkę. „Serce nie sługa” – jak zwykło się mówić i w przypadku namiestnika Czech oraz księcia Tyrolu powiedzenie to się sprawdziło. Groźba mezaliansu wisiała w powietrzu.
W roku 1557 poślubił on potajemnie swoją wielką miłość – Philippine Welser, córkę prostego kupca. W tamtych czasach takie małżeństwo było co prawda dopuszczalne ale, by użyć dość łagodnego określenia – niemile widziane. Mezalians stał się faktem.
Ukochana Ferdynanda II żyła więc w świeżo przebudowanym Zamku Ambras w Innsbrucku w ukryciu, uchodząc raczej za metresę arcyksięcia niż jego prawowitą żonę i towarzyszkę życia. Według legendy piękna jak z obrazka Philippine poświęcała się przede wszystkim chorym, pomagając im korzystając między innymi ze swej zielarskiej wiedzy. Ale nie był to jedyny powód dla którego lubiana była zarówno wśród ludu, jak i tych wysoko urodzonych. Uważa się, że interesowała się również kuchnią, a nawet, co niezwykle ciekawe, przypisuje się jej autorstwo książki kucharskiej. Czyżby więc kolejne powiedzenie – „Przez żołądek do serca” także miało w tym przypadku zastosowanie?
Ostatecznie szczęśliwe małżeństwo z zamku Ambras wydało na świat czworo dzieci – trzech synów i jedną córkę (zostały one jednak wykluczone z kolejności dziedziczenia przez Habsburgów). Kiedy ich najstarszy syn Andrzej otrzymał godność kardynała, para została zwolniona przez papieża z obowiązku zachowania swego ślubu w tajemnicy i mogła wreszcie ujawnić swoje małżeństwo. Związek przestał być tajemnicą.